Wysłany: 2008-01-03, 00:53 Pantera-The Great Southern Trendkill
1. "The Great Southern Trendkill" – 3:46
2. "War Nerve" – 4:53
3. "Drag the Waters" – 4:55
4. "10's" – 4:49
5. "13 Steps to Nowhere" – 3:37
6. "Suicide Note Pt. I" – 4:44
7. "Suicide Note Pt. II" – 4:19
8. "Living Through Me (Hells' Wrath)" – 4:50
9. "Floods" – 6:59
10. "The Underground in America" – 4:33
11. "Sandblasted Skin (Reprise)" – 5:39
Uważam, że aby naprawdę uczciwie ocenić jakiś album, nie należy pomijać czasów i okoliczności, w jakich powstał. Jak wyglądała więc w roku 1996 scena metalowa i jakie miejsce zajmowała na niej Pantera? Cóż, nie było tak wesoło jak mogłoby się wydawać. Jak to?- zapyta ktoś- wszak ledwie 2 lata wcześniej album „Far Beyond Driven” zadebiutował na pierwszym miejscu listy Billboardu!? Owe 2 lata w muzyce wiele jednak zmieniły, pojawił się bowiem zespół, który przez kilka kolejnych lat będzie pupilkiem, a zarazem rzecznikiem wszelkich frustracji nastolatków z niewielkich amerykańskich miasteczek- Korn(grający wówczas jeszcze całkiem dobrą muzykę, niestety, wkrótce stał się marionetką w rękach speców od kreowania wizerunku i grubych ryb z MTV, ale to temat na inną opowieść) i zepchnął z piedestału popularności grupę braci Abbott, którzy, o ironio, w ciągu ledwie 4 lat od ukazania się legendarnej Vulgar Display Of Power z liderów nowej, post-thrashowej sceny i twórców unikalnego i innowacyjnego spojrzenia na muzykę, stali się dinozaurami, wydawałoby się, zbyt mimo wszystko przywiązanymi do tradycyjnych form uprawiania metalu, by odnaleźć się w epoce spodni z krokiem w kolanach, DJów, siedmiostrunowych gitar i braku solówek, słowem, w świecie nu metalu. W takich właśnie warunkach ukazuje się The Great Southern Trendkill. Album wyborny, pełen kontrastów, ciężki i ekstremalny, eksperymentalny i piękny, bez wątpienia najlepszy w dorobku Pantery. Z jednej strony atakujący nas furią ultraciężkich riffów i nieludzkiego ryku Anselmo w utworze tytułowym, z drugiej zaś, kojący uszy atmosferą południa Stanów w akustycznej balladzie Suicide Note Pt.I, miażdżacy rozmachem i gitarowym kunsztem Darrella w eksperymentalnym i rozbudowanym Floods, czy też hipnotyzujący kilmatem w majestatycznym, doomowym 10’s. Krążek ukazuje muzyków Pantery jako artystów dojrzałych, a przede wszystkim jest wielkim FUCK OFF, wymierzonym w stronę wszelkich mód i oczekiwań, skierowany w medialną pustkę, zbyt ciężki i ekstremalny dla nowego pokolenia nu metalowców, zbyt eksperymentalny, i nowoczesny(pełen sampli, wokale Phila nagrywane zaś były w studiu Trenta Reznora(Nine Inch Nasil), podbite są wieloma elektronicznymi efektami) dla zapatrzonych w lata 80. thrasherów. Taka odwaga cechuje jedynie największych i znamionuje dzieła wybitne, jakim bez najmniejszych wątpliwości jest The Great Southern Trendkill, prawdziwy pomnik dla tego wielkiego zespołu i najpiękniejsze epitafium dla tragicznie zmarłego Dimebaga Darrella
10/10
_________________ i never sleep, cause sleep is the cousin of death
Ostatnio zmieniony przez tomash 2008-04-15, 13:47, w całości zmieniany 1 raz
Akurat balladki (zwłaszcza Floods) przeciętnie mi pasują, ale reszta płyty jest RE-WE-LA-CYJ-NA!!! Chyba moja ulubina płytka w całym szeroko pojmowanym światku wydawnictw metalowych.
Wiek: 34 Dołączył: 07 Cze 2006 Posty: 2062 Skąd: death proof car
Wysłany: 2008-05-31, 11:59
prawie w 100% się zgadzam z recenzją jaqba, 10's to chyba najlepszy utwór pantery (a niby taki niepanterowy ), za to suicide note 1 słabuje (te chórki ), ale ogólnie jest to jedna z najlepszych płyt metalowych i pewnie najlepsza w tym całym groove/post-thrashu. 9/10.
Warto wspomnieć, że gaje z Teraz Rocka ocenili ten album na 3,5, czyli jako najsłabszy, obok Cowboys... w składzie z Philem, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że należy se darować gazetę, w której lepiej w metalu znaczy bardziej melodyjnie i przystępnie, ROTFL
_________________ i never sleep, cause sleep is the cousin of death
gaje z teraz rocka oceniają w chuj wysoko panic! at the disco, to mówi samo za siebie
hehe, spusty nad takimi jednosezonowymi gwiazdkami zawsze były dla nich charakterystyczne, zwłaszcza w okresie, kiedy sporo pisywała tam niejaka Anna Gacek, nazywająca The Strokes "królami rocka"(ROTFL ROTFL ROTFL), w sumie to mam do tej gazety spory sentyment, pamiętam jak za dzieciaka dorwałem parę ostatnich numerów przed zmianą nazwy i czytałem kurwa od dechy do dechy, mimo, że kojarzyłem wtedy może z 20-30 zespołów rockowych i jakby nie było to sporo im zawdzięczam, spoko przewpdnikiem na początku byli i dzięki nim znałem z nazwy wiele kultowych płyt/zespołów na długi czas zanim do takiej muzy w ogóle dorosłem(np Joy Division). Co nie zmienia faktu, że na moim obecnym poziomie osłuchania to raczej mi nic do zaoferowania nie mają, nowe brytyjskie wynalazki mnie nie obchodzą, a jak widzę recenzje to dostaję kurwicy(genialny i nowatorski Monotheist CF-4/5, któryśtamzrzędu albumik Hammerfall z melodyjnym p2p2 3,5/5 litości kurwa)
_________________ i never sleep, cause sleep is the cousin of death
Ostatnio zmieniony przez jaqb 2008-05-31, 14:33, w całości zmieniany 1 raz
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach