Tak sobie słucham fenomenalnej s/t i pomyślałem, że wypada założyć temat o klasyku amerykańskiego noise rocka dowodzonym przez charyzmatycznego Steve'a Austina.
Od debiutu (Supernova) do czwartej płyty, czyli Temple Of The Morning Star absolutny fenomen. Zawsze postrzegałem ten zespół jako coś więcej niż muzykę, jako do bólu szczey i prawdziwy "dziennik intymny" ,absolutny emocjonalny ekshibicjonizm Austina, słucham sobie tego i czuję jego strach, ból, rozpacz, po prostu muzyka na krawędzi.
Jak pewnie wszyscy wiedzą na płycie In Th Eyes Of God grają Dailor i Kelliher, ale ten album to dla mnie nie to. Najbardziej chyba gniotący i metalowy w dorobku grupy, zniknął gdzieś ten charakterystyczny dla starszych płyt kilmat strachu, rzekłbym że dokonała się zmiana perspektywy, ofiara stała się myśliwym. Płyta przepełniona gniewem, nienawiścią, nihilizmem. W tych szatkach Austinowi jest mniej do twarzy. Sadness Will Prevail, którego okładkę pozwoliłem sobie zamieścić jako dobrą wizualizację tego co w Today Is The Day sobie najbardziej cenię jest nieco nierówny, słabszy jest też Kiss The Pig i dopiero Axis Of Eden sprzed dwóch lat znów jest świetny.
Zbir pewnie lubi, ktoś jeszcze ?
_________________ i never sleep, cause sleep is the cousin of death
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach