Mi się wydaje ta ankieta trochę dziwna... raczej ciężko określić konkretny moment wejścia do subkultury, poza tym oddziałują na nas setki innych sił wpływających na nasze zachowanie i poglądy.
Wiek: 40 Dołączył: 01 Wrz 2006 Posty: 1090 Skąd: warszawa
Wysłany: 2007-06-13, 20:06
LadySatan napisał/a:
Jest takie przykazanie, ma numer 3 i mowi cos w stylu : dzien siwety bedziesz swiecil. Chyba jednoznaczne, co nie?
no wlasnie zupelnie nie... co z tego ze jest przykazanie?... zakladasz ze jezeli ktos wierzy to musi stosowac sie do przykazan?... juz nie mowiac o wybitnej nieostrości wyrazu "swiecil"... ha!
_________________ Gonna get drunk don't you have no fear
I want one bourbon, one scotch and one beer
heh no tak sie sklada, ze katolik powinien chodzic na msze sw i przestrzegac 10 przykazan Dla mnie bycie niepraktykujacym to po prostu bycie niekonsekwentnym. No chyba, ze ten pan wyzej katolikiem nie jest.
Dlatego ja sie katoliczka nie nazywam. Do kosciola nie chodze i nie zamierzam. Wierze w Boga, ale nie jestem hipokrytka i nie wybieram sobie z tej religii tego co mi sie podoba, a to co juz nie to nie przestrzegam.
Kurde, dlaczego uwarzacie, że jak po wstąpieniu do subkultury zmienił mi się gust muzyczny i do wyglądu, to że niby zrobiłem to bo inni tesz tak robią ? To było na odwrót, najpierw mi się spodobał metal, a potem zaczął mi się podobać styl ubioru i wyrobiłem sobie poglądy, na podstawie doświadczenia. I zdecydowałem, że nie będę ukrywał tego, jaki jestem i pokazuję to, bo się tego nie wstydzę.
Wiek: 34 Dołączył: 07 Cze 2006 Posty: 2062 Skąd: death proof car
Wysłany: 2007-06-17, 14:04
Wojownik napisał/a:
Kurde, dlaczego uwarzacie, że jak po wstąpieniu do subkultury zmienił mi się gust muzyczny i do wyglądu, to że niby zrobiłem to bo inni tesz tak robią ?
resztą wypowiedzi sam sobie na to pytanie odpowiedziałeś
Dużo ludzi chodzi do kościoła nie wie nawet dlaczego....mam kazała?taka tradycja?chuj wie?
Dla mnie ludzie którzy coś robią i nawet nie zadają sobie pytania czy to jest właściwe,czy oni tego chcą i dlaczego chcą i tak dalej....żeby się upewnić,to są bandą ociemniałych i posłusznych baranków na zielonym pastwisku swojego ojca-SYSTEMU.
Do spraw religii podchodzę racjonalistycznie. Nie chodzi o to, że nie wierzę w Boga, bo wierzę, ale nie wydaje mi się że ma on duży wpływ albo czy w ogóle ma jakiś wpływ na to co u nas tu na dole się dzieje. A już najbardzej denerwuje mnie jak np.katecheta usiłuje mi wmówić, że poprzez cierpienie, które nas dotyka na tym padole Bóg realizuje jakiś plan i my nie musimy wiedzieć jaki natomiast musimy przyjąć to cierpienie z pokorą i jeszcze mu dziękować. Kompletne bzbury! Do kościoła chodzę, siadam w ławeczce i milczę całą mszę uważnie słuchając księdza(i zapewne robię to jako jedna z nielicznych w tłumie zgromadzonych "katolików"), obserwując ludzi i wyciągam wnioski: nie czuję się od nich wcale gorsza, a wręcz przeciwnie.Czasami wydaje mi się, że oni nie myślą, mózgi mają przez tą godzine nastawione na program:MSZA ŚW. i tak klepią tą mantrę bez zastanowienia, albo jeszcze gorzej, w ogóle o niej nie myślą. Czy jestem gorsza od wiernych:P stojących za drzwami kościoła albo wręcz na chodniku koło niego bymajmniej nie z powodu braku miejsc siedzących ani nawet stojących w kościele.Coraz bardziej utwierdzam sie w deistycznych poglądach i pewnie już niedługo nie będę czuła obowiązku(ech to wychowanie) chodzenia na mszę w niedzielę. Czy dla mnie autorytetem ma być proboszcz, który wozi się autem za 40tys, odpicowuje sobie plebanie za pieniądze ludzi, którym wcześniej obiecał, że ja dadzą mu $ będzie modlił się za nich;P i wykończył psychicznie już ze czterech wikarych(to jest autentyk. Ostatni, który niedawno odszedł leczy się jeszcze u psychiatry). Nie wiem czy chcę należeć do tej niby wspólnoty widząc to co się dzieje i z myślą, że Bóg tak naprawdę zrobił już dawno temu to co do niego należało, a teraz róbta co chceta.
Dołączyła: 29 Mar 2006 Posty: 3678 Skąd: Moja Jaskinia
Wysłany: 2007-07-18, 21:21
Kolejny temat o wierze i będą kolejne bzdety, puste hasła i kłótnie . Już w poście powyżej jest poplątanie z pomieszaniem . Należy sobie przede wszystkim zadać pytanie: dla kogo idę do kościoła? Dla proboszcza? Dla księdza? Dla sióstr? Dla mamy? Czy może dla Boga i dla siebie?
Niestety notorycznie mieszana jest wiara w Boga, z ziemskimi błędami, które popełniają także księża. To, że proboszcz ma kochankę automatycznie sprawia, że Boga nie ma, ja nie wierzę, a wszyscy katole są chu*a warci... Paranoja... :/ Takie właśnie jest nasze społeczeństwo- albo do cna zabobonne, albo coraz częściej wyśmiewające, parskające, zazdrosne i wszystko przekręcające na swoją wygodę.
Do katolików niepraktykujących nie mam nic, pod warunkiem że naprawdę starają się stosować do przykazań boskich i że ich religia jest dla nich ważna. Na msze nie każdy musi lubić chodzić, a w wierze raczej nie można kogoś do czegoś zmuszać. Przykazanie o święceniu dnia świętego można interpretować różnie i myślę że np. zabranie rodziny na wypad za miasto, przebywanie z nią, wspólne spędzanie czasu i dobra zabawa jest Bogu równie miłe, co uczestnistwo we mszy, na której ksiądz czyta arcynudny list od biskupa...
_________________ "How could this go so very wrong
that I must depend on darkness
would anyone follow me further down
How could this go so very far
that I need someone to say
what is wrong
not with the world but me..."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach