Forum metalowe Strona Główna  
  •  FAQ  •   Szukaj  •   Użytkownicy  •   Grupy  •  Rejestracja  •   Zaloguj  • 
 Ogłoszenie 
ZAPRASZAM DO REGULAMINU NOWYCH FORUMOWICZóW

Poprzedni temat :: Następny temat
obowiazkowa religia?
Autor Wiadomość
Zbir 
Motherfucker
stuntman Mike



Wiek: 34
Dołączył: 07 Cze 2006
Posty: 2062
Skąd: death proof car
Wysłany: 2007-09-27, 17:36   

lol... to wg Ciebie tolerancja to nie jest przekonanie? jedna z większych głupot jakie słyszałem
_________________
http://www.last.fm/user/kiszaj
 
Shaitan 
Motherfucker



Wiek: 40
Dołączył: 08 Lip 2006
Posty: 1618
Skąd: Gdzieś na kaszubach
Wysłany: 2007-09-27, 21:55   

Maciej napisał/a:
w koncu "tolerancja jest cnota ludzi bez przekonan" - jak ktos madrze napisal.
ktoś głupio napisał... chociaż sam nie używam słowa tolerancja i za takiego też się nie uważam, ale to na marginesie
_________________
The more I drink, the more I see
That suicide could be the key
To the place called paradise
Where pain not dwells, not hate nor lies...
 
Aratar 
krowojebca



Wiek: 44
Dołączył: 29 Kwi 2007
Posty: 523
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-09-27, 22:16   

Czemu nie używasz? Całkiem przydatne słowo ;)
 
Shaitan 
Motherfucker



Wiek: 40
Dołączył: 08 Lip 2006
Posty: 1618
Skąd: Gdzieś na kaszubach
Wysłany: 2007-09-27, 22:27   

Bo używam innych, zbliżonych ale bardziej neutralnych - akceptacja i szacunek
_________________
The more I drink, the more I see
That suicide could be the key
To the place called paradise
Where pain not dwells, not hate nor lies...
 
Aratar 
krowojebca



Wiek: 44
Dołączył: 29 Kwi 2007
Posty: 523
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-09-27, 22:48   

Neutralnych?! Ale te dwa słowa wydają mi się nieporównanie mocniejsze niż "tolerancja"... nie uważasz, że bardziej by tu pasowały pobłażanie czy wyrozumiałość? One również opisują relację względem czegoś, czego nie akceptujemy (lub nie do końca akceptujemy) i co niekoniecznie budzi nasz szacunek, ale uznajemy, że ma to w świecie prawo istnienia. Tym niemniej nawet nimi chyba nie da się w doskonały sposób zastąpić "tolerancji", przynajmniej tak mi podopowiada moja intuicja językowa :)
 
Niegłupi Jaś 
Motherfucker



Dołączyła: 29 Mar 2006
Posty: 3678
Skąd: Moja Jaskinia
Wysłany: 2007-09-27, 23:51   

Maciej napisał/a:
Aratar napisał/a:
Unchained napisał/a:
jak sie nad tym zastanowic takie obowiazkowe zaznajomienie z pelnym (oczywiscie na ile to mozliwe) spektrum religii moglo by byc calkiem przydatne. oczywiscie ma to sens tylko jezeli prowadzacy zajecia zachowa neutralnosc.

Oczywiście. Pierwsze korzyści, jakie przychodzą na myśl to poszerzenie horyzontów i lekcja tolerancji... Myślę, że warto poświęcić na to godzinę lekcyjną czy dwie w tygodniu i parę etatów. :)

Co do tekstu Unchained to trudno sie z nim nie zgodzic.


Może i tak, ale jest to kompletnie nierealne, przynajmniej w szkołach publicznych. Kto chce, ten znajdzie informacje na temat innych religii, a rozsądny katecheta nie będzie bał się pytań o inne wierzenia i konfrontacji ich z katolicyzmem.

Dla mnie to, że religię zrobią obowiązkową to nie jest żadne wyjście. Zajęcia religii powinny być tak ciekawe, żeby uczniowie sami chcieli na nie chodzić. Z autopsji mogę podać tylko jeden przykład takiego księdza, który genialnie prowadził religię- w formie luźnej rozmowy na temat danego problemu/zagadnienia. Ksiądz lub ktoś z klasy rzucał jakieś zagadnienie i wszyscy mogli na ten temat dyskutować. Oczywiście my mówiliśmy jak sprawa wygląda z naszej perspektywy, a ksiądz opowiadał jak się do tego ma religia i nasz system wiary. Na każdych zajęciach było tyle samo ludzi, co na innych lekcjach, a wielu z nas zostawało jeszcze po szkole, żeby dokończyć zażartą dyskusję :).
_________________
"How could this go so very wrong
that I must depend on darkness
would anyone follow me further down
How could this go so very far
that I need someone to say
what is wrong
not with the world but me..."
 
Shaitan 
Motherfucker



Wiek: 40
Dołączył: 08 Lip 2006
Posty: 1618
Skąd: Gdzieś na kaszubach
Wysłany: 2007-09-28, 08:59   

Aratar napisał/a:
Neutralnych?! Ale te dwa słowa wydają mi się nieporównanie mocniejsze niż "tolerancja"... nie uważasz, że bardziej by tu pasowały pobłażanie czy wyrozumiałość? One również opisują relację względem czegoś, czego nie akceptujemy (lub nie do końca akceptujemy) i co niekoniecznie budzi nasz szacunek, ale uznajemy, że ma to w świecie prawo istnienia. Tym niemniej nawet nimi chyba nie da się w doskonały sposób zastąpić "tolerancji", przynajmniej tak mi podopowiada moja intuicja językowa :)
W moim rozumieniu tego słowa to odnosi się ono do akceptacji, i to nie selektywnej a akceptacji wszystkich, wszystkiego i przez wszystkicha a czymś takim się absolutnie nie zgadzam. Szanuję drugiego człowieka ale nie akceptuję jego zachowań. Dlatego wole sam o sobie powiedzieć że jestem nietolerancyjny niż czekać aż ktoś "wszech akceptujący" to o mnie powie.
Gdyby owa tolerancja odnosiła się do szacunku, czy jak to ująłeś pobłażania czy wyrozumiałości to nie miałbym nic przeciw niej, jednak z moich obserwacji wynika że jest to ślepa akceptacja wszystkiego obowiązkowo przez wszystkich i to z jednoczesnym wyłapywaniem z tłumu tych którzy czegoś nie zaakceptują - a to jest chore i podłe, tego też nie akceptuję.
_________________
The more I drink, the more I see
That suicide could be the key
To the place called paradise
Where pain not dwells, not hate nor lies...
 
Aratar 
krowojebca



Wiek: 44
Dołączył: 29 Kwi 2007
Posty: 523
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-09-28, 10:34   

Niegłupi Jaś napisał/a:
Może i tak, ale jest to kompletnie nierealne, przynajmniej w szkołach publicznych. Kto chce, ten znajdzie informacje na temat innych religii, a rozsądny katecheta nie będzie bał się pytań o inne wierzenia i konfrontacji ich z katolicyzmem.

A niby dlaczego niemożliwe? A może wyrzucić też matematykę, fizykę i biologię, bo ten, kto chce znajdzie informacje na ich temat? Zaprawdę, dziwaczne rozumowanie. Według Ciebie jakość edukacji w świeckim, neutralnym światopoglądowo państwie ma być uzależniona od dobrej woli i rozsądku katechetów? Dla mnie to kompletny absurd. ;P

Niegłupi Jaś napisał/a:
Dla mnie to, że religię zrobią obowiązkową to nie jest żadne wyjście.

Oczywiście, to byłaby wręcz katastrofa. Dlatego rozmawialiśmy o USUNIĘCIU nauki religii ze szkół (powierzeniu jej znów wyłącznie wspólnotom religijnym) i zastąpieniu jej lekcjami religioznawstwa - poznawaniem różnych religii z neutralnej perspektywy. Nikt nie postulował obowiązkowej nauki religii w szkołach, chyba nawet Rydzyk dotąd się tak daleko nie posunął, więc nie masz czego krytykować ;)

Niegłupi Jaś napisał/a:
Zajęcia religii powinny być tak ciekawe, żeby uczniowie sami chcieli na nie chodzić.

Pełna zgoda. :) Ale to nie ma żadnego związku z tematem. (A raczej z ostatnio poruszanym wątkiem). ;P

______________________________________________________________


Shaitan napisał/a:
W moim rozumieniu tego słowa to odnosi się ono do akceptacji, i to nie selektywnej a akceptacji wszystkich, wszystkiego i przez wszystkicha a czymś takim się absolutnie nie zgadzam. Szanuję drugiego człowieka ale nie akceptuję jego zachowań. Dlatego wole sam o sobie powiedzieć że jestem nietolerancyjny niż czekać aż ktoś "wszech akceptujący" to o mnie powie.
Gdyby owa tolerancja odnosiła się do szacunku, czy jak to ująłeś pobłażania czy wyrozumiałości to nie miałbym nic przeciw niej, jednak z moich obserwacji wynika że jest to ślepa akceptacja wszystkiego obowiązkowo przez wszystkich i to z jednoczesnym wyłapywaniem z tłumu tych którzy czegoś nie zaakceptują - a to jest chore i podłe, tego też nie akceptuję.

Oczywiście, każdy ma swoje intuicje językowe, ale przy tak rażącej rozbieżności warto chyba sięgnąć do dzieł leksykograficznych i encyklopedycznych:

Za "Słownikiem Wyrazów Obcych PWN":
Tolerancja - <łac. tolerantia> 1. wyrozumiałość, pobłażanie dla cudzych poglądów, upodobań, wierzeń, dla cudzego postępowania (jest jeszcze znaczenie medyczne i techniczne, których nie przytaczam)

Za "Encyklopedią Powszechną PWN":
Tolerancja - uznawanie prawa innych do posiadania poglądów, gustów itp., odmiennych od poglądów oceniającego, nie obejmujące jednak idei antyhumanistycznych czy wręcz zbrodniczych. Tolerancja intelektualna oznacza szacunek dla cudzych poglądów wyrażający się w dopuszczeniu ich do głosu; tolerancja moralna oznacza, że przy zachowaniu elementarnych norm moralnych są uprawnione różne style życia, postawy i obyczaje. (...) W przeszłości tolerancja odegrała doniosłą rolę historyczną w walce o emancypacje nauki, moralności i obyczajów spod wpływów religii i Kościoła. Tolerancja religijna, rozumiana jako prawo do przyjmowania lub odrzucania wierzeń i praktyk postulowanych przez różne religie jest jedną z podstawowych wartości współczesnej kultury.

Na koniec definicja z Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/w...28socjologia%29


Jak dla mnie (a również leksykografów oraz encyklopedystów) postawa, którą opisałeś, że przyjmujesz, jest właśnie postawą tolerancyjną, a postawa, którą nazwałeś tolerancją (akceptowanie wszystkiego) jest jakąś dziwaczną formą nihilizmu. Wprawdzie pojęcie tolerancji jest zmienne historycznie i w zależności od światopoglądu, ale myślę, że następnym razem, gdy przyczepi się do Ciebie ktoś "wszechakceptujący" możesz się spokojnie z nim kłócić, że to właśnie Ty prezentujesz prawdziwą postawę tolerancji ;)
 
Niegłupi Jaś 
Motherfucker



Dołączyła: 29 Mar 2006
Posty: 3678
Skąd: Moja Jaskinia
Wysłany: 2007-09-28, 11:18   

Ło kur*a :/.

Ustosunkuję się pokrótce do komentarzy moich wypowiedzi.
Uważam że jest to nierealne, bo czy tego chcemy czy nie, żyjemy w kraju katolickim. Dlatego po pierwsze nie wyobrażam sobie, żeby ksiądz opowiadał o różnych religiach i o każdej z nich w sposób rzetelny, obiektywny i neutralny, bez faworyzowania katolicyzmu. Podobnie z katechetami, mógłby zaistnieć tutaj problem. Zwerbowanie religioznawców też nie byłoby jak myślę łatwe, a jeśli już by się udało, to oprócz kwestii ich obiektywizmu czy kwestii czysto technicznych (jak np. wywalenie księży i stworzenie etatów dla religioznawców) pozostałaby jeszcze sprawa tego, komu by się takie rozwiązanie opłacało? Kto by miał w tym jakiś interes? Odpowiedź brzmi: nikt! Takie coś na szeroką skalę po prostu nie przejdzie w dzisiejszych czasach, w których kościół chce decydować o wielu sprawach, wpływając wręcz na władze państwowe i wymuszając na nich pewne decyzje. Domyślam się, że równie wielki byłby sprzeciw społeczny- bo kto z małej miejscowości chciałby, żeby jego dziecko uczyło się o Koranie, o wyznawcach islamu czy innego buddyzmu? Przecież z nich mali terroryści porosną... ;).
Osobiście uważam także, że powszechność jednej, dominującej wiary w społeczeństwie konsoliduje je i pomaga uniknąć wielu napięć. Mimo tego, gros Polaków nie ma zbyt szerokiego pojęcia na temat swojej wiary, bo ludziom się teraz nie chce, dzieci mają inne zajęcia niż słuchać pierdół o jakimś Jezusie i jego 12 ziomalach... Słabi byli, bo nie pili i nie kopcili ;). Dlatego domyślam się, że uczenie się o buddyjskich smokach, czy analizowanie Koranu byłoby dla większości młodych ludzi niezbyt ciekawe, a ponadto kompletnie bezużyteczne. A jeśli już do czegoś by posłużyło, to pewnie do głupich wybryków, albo do fali bezsensownych, nieprzemyślanych, pozerskich zmian wyznania- ot tak, na przekór. Doprawdy nie przeceniałbym wpływu nauki o religiach świata, na kształtowanie światopoglądu młodego człowieka, choć chciałbym się w tej kwestii mylić. Najpierw jednak poznajmy może religię, która jest naszym naturalnym partnerem od chwili poczęcia, a dopiero później szukajmy dróg alternatywnych- z potrzeby serca i rozumu, a nie z przymusu bądź dla jaj.

Co do obowiązkowej religii, albo jej usunięcia ze szkół. Jeśli chodzi o to drugie, to są to tylko mrzonki. Zresztą ja sam byłbym tego gorącym przeciwnikiem. Zmiana formy religii- owszem, ale nie jej kompletne usunięcie ze środowiska życia młodych ludzi!!!!
Co do pierwszego- czy masz jeszcze wątpliwość, że aktualnie religia jest obowiązkowa?? Tzn. nie wiem jak to dokładnie jest w poszczególnych szkołach, może osoby innych wyznań uzyskują z tych lekcji zwolnienia czy coś tego typu, ale skoro zaczęto poważnie traktować oceny z religii, to dla uczniów wyznania katolickiego stała się ona przedmiotem obowiązkowym!

"Pełna zgoda. :) Ale to nie ma żadnego związku z tematem. ;P " - jasne, bo Ty tak powiedziałeś :lol:. Dla mnie jest to fundamentalnie złączone z tematem, a jeśli tego nie dostrzegasz, to już nie mój problem.

Pozdrawiam.
_________________
"How could this go so very wrong
that I must depend on darkness
would anyone follow me further down
How could this go so very far
that I need someone to say
what is wrong
not with the world but me..."
 
Shaitan 
Motherfucker



Wiek: 40
Dołączył: 08 Lip 2006
Posty: 1618
Skąd: Gdzieś na kaszubach
Wysłany: 2007-09-28, 13:45   

Aratar napisał/a:
Jak dla mnie (a również leksykografów oraz encyklopedystów) postawa, którą opisałeś, że przyjmujesz, jest właśnie postawą tolerancyjną, a postawa, którą nazwałeś tolerancją (akceptowanie wszystkiego) jest jakąś dziwaczną formą nihilizmu. Wprawdzie pojęcie tolerancji jest zmienne historycznie i w zależności od światopoglądu, ale myślę, że następnym razem, gdy przyczepi się do Ciebie ktoś "wszechakceptujący" możesz się spokojnie z nim kłócić, że to właśnie Ty prezentujesz prawdziwą postawę tolerancji ;)
Nie mam kłótliwej natury 8) Może i moja postawa z encyklopedycznego punktu widzenia taka właśnie jest, ale patrząc na realia absolutnie nie... dlatego skreśliłem to słowo ze swojego słownika.
_________________
The more I drink, the more I see
That suicide could be the key
To the place called paradise
Where pain not dwells, not hate nor lies...
 
unchained 
jeżojebca
College Prophet



Wiek: 40
Dołączył: 01 Wrz 2006
Posty: 1090
Skąd: warszawa
Wysłany: 2007-09-28, 14:00   

Niegłupi Jaś napisał/a:

Uważam że jest to nierealne, bo czy tego chcemy czy nie, żyjemy w kraju katolickim. Dlatego po pierwsze nie wyobrażam sobie, żeby ksiądz opowiadał o różnych religiach i o każdej z nich w sposób rzetelny, obiektywny i neutralny, bez faworyzowania katolicyzmu. Podobnie z katechetami, mógłby zaistnieć tutaj problem. Zwerbowanie religioznawców też nie byłoby jak myślę łatwe, a jeśli już by się udało, to oprócz kwestii ich obiektywizmu czy kwestii czysto technicznych (jak np. wywalenie księży i stworzenie etatów dla religioznawców) pozostałaby jeszcze sprawa tego, komu by się takie rozwiązanie opłacało? Kto by miał w tym jakiś interes? Odpowiedź brzmi: nikt!

po 1) wlasnie chodzi o to zeby tych zajec NIE prowadzili ksieza.
po 2) tak. mozliwe ze bylby problem z dobraniem odpowiedniej kadry. natomiast napewno nie jest to "nierealne".
po 3) np. mi by sie to oplacalo bo kasa z moich podatkow szla by na ogolne poszerzanie wiedzy przyszlych obywateli spoleczenstwa w ktorym zyje a nie na propagowanie religii ktorej nie wyznaje.

Niegłupi Jaś napisał/a:

Dlatego domyślam się, że uczenie się o buddyjskich smokach, czy analizowanie Koranu byłoby dla większości młodych ludzi niezbyt ciekawe, a ponadto kompletnie bezużyteczne.

za to jakie gleby wystepuja w wojewodztwie wielkopolskim to informacja niesamowicie ciekawa dla mlodych ludzi. co wiecej arcyprzydatna w ich pozniejszym zyciu.

Niegłupi Jaś napisał/a:

Co do obowiązkowej religii, albo jej usunięcia ze szkół. Jeśli chodzi o to drugie, to są to tylko mrzonki. Zresztą ja sam byłbym tego gorącym przeciwnikiem. Zmiana formy religii- owszem, ale nie jej kompletne usunięcie ze środowiska życia młodych ludzi!!!!

nikt nie chce usuwac religii ze srodowiska zycia mlodych ludzi. chodzi o to zeby nie odbywalo sie to w szkole, ktora imho powinna byc neutralna swiatopogladowo. no i z pieniedzy kosciola (czyli samych zainteresowanych), a nie z moich podatkow.
_________________
Gonna get drunk don't you have no fear
I want one bourbon, one scotch and one beer
 
 
LadySatan 
Administrator
Ekscelencja


Wiek: 37
Dołączyła: 13 Paź 2005
Posty: 3920
Skąd: NorthHell
Wysłany: 2007-09-28, 15:30   

Ze Wam sie chce.. podziwiam :P
_________________
Serve in Heaven or rule in Hell

http://www.lastfm.pl/user/LadySatan/
 
 
Aratar 
krowojebca



Wiek: 44
Dołączył: 29 Kwi 2007
Posty: 523
Skąd: Warszawa
Wysłany: 2007-09-28, 16:36   

Niegłupi Jaś napisał/a:
Ło kur*a :/.

Skąd te nerwy, forumowy kolego? :)

Niegłupi Jaś napisał/a:
Pełna zgoda. Ale to nie ma żadnego związku z tematem. ;P " - jasne, bo Ty tak powiedziałeś . Dla mnie jest to fundamentalnie złączone z tematem, a jeśli tego nie dostrzegasz, to już nie mój problem.

Zanim zaczniesz sugerować mi jakiś problem, proponuję, abyś czytał nieco uważniej. Pisałem przecież wyraźnie, iż kwestia ta nie ma związku z ostatnio poruszanym wątkiem. A ten dotyczył kwestii: nauka religii w szkołach czy organizowana poza nimi przez wspólnoty religijne. I akurat z tym dylematem sprawa atrakcyjności lekcji religii nie jest złączona, zwłaszcza zaś fundamentalnie. I tyle. A lekcje (wszelakie) najlepiej by były atrakcyjne dla uczniów - to truizm, naprawdę nic odkrywczego nie napisałeś ;)

A teraz co do meritum:
Niegłupi Jaś napisał/a:
Ustosunkuję się pokrótce do komentarzy moich wypowiedzi.
Uważam że jest to nierealne, bo czy tego chcemy czy nie, żyjemy w kraju katolickim. Dlatego po pierwsze nie wyobrażam sobie, żeby ksiądz opowiadał o różnych religiach i o każdej z nich w sposób rzetelny, obiektywny i neutralny, bez faworyzowania katolicyzmu. Podobnie z katechetami, mógłby zaistnieć tutaj problem. Zwerbowanie religioznawców też nie byłoby jak myślę łatwe, a jeśli już by się udało, to oprócz kwestii ich obiektywizmu czy kwestii czysto technicznych (jak np. wywalenie księży i stworzenie etatów dla religioznawców) pozostałaby jeszcze sprawa tego, komu by się takie rozwiązanie opłacało? Kto by miał w tym jakiś interes? Odpowiedź brzmi: nikt! Takie coś na szeroką skalę po prostu nie przejdzie w dzisiejszych czasach, w których kościół chce decydować o wielu sprawach, wpływając wręcz na władze państwowe i wymuszając na nich pewne decyzje. Domyślam się, że równie wielki byłby sprzeciw społeczny- bo kto z małej miejscowości chciałby, żeby jego dziecko uczyło się o Koranie, o wyznawcach islamu czy innego buddyzmu? Przecież z nich mali terroryści porosną... .

Żyjemy w demokracji liberalnej, gdzie literalnie państwo jest świeckie i neutralne światopoglądowo i taki charakter powinno zachowywać niezależnie od tego, jak duża część społeczeństwa wyznaje wiarę katolicką. Kościół katolicki jest stowarzyszeniem obywateli jak każde inne i nie ma najmniejszego powodu, by państwo - stowarzyszenie nadrzędne, powołane do prawnej kontroli nad pozostałymi stowarzyszeniami w obrębie społeczeństwa obywatelskiego - promowało ów Kościół bardziej niż inne, a tym bardziej by narzucało pozostałym obywatelom jakieś forsowane przez ów Kościół praktyki. Ostatni zapis w Konstytucji o katolicyzmie jako religii panującej znajdował się w ustawie zasadniczej z 3 maja 1791 r., od tego czasu jednak wiele się zmieniło i świeckie państwo jest swego rodzaju standardem nowoczesnych demokracji.
Świętą prawdą jest to, co napisałeś, że nie ma co liczyć na obiektywizm księży czy katechetów katolickich w tych sprawach, byłoby to kompletnie absurdalne oczekiwanie. Pomijając brak kwalifikacji do prowadzenia takich zajęć, zadaniem księdza katolickiego jest ewangelizowanie i tego należy się trzymać. Na szczęście ten problem kompletnie sobie wydumałeś, bo w dotychczasowej dyskusji była mowa o religioznawcach jako potencjalnych nauczycielach. Od początku przyznawałem, że ich - jak to określiłeś - "zwerbowanie" będzie trudne i będzie wymagać wiele czasu (na wykształcenie kadr), ale w perspektywie możliwe do zrealizowania. Kwestii ich obiektywizmu w ogóle nie warto brać pod uwagę, tak jak nie bierze się pod uwagę kwestii obiektywizmu nauczycieli historii, na przykład - krótko mówiąc: kolejny marny, wydumany argument.
Rozbawił mnie argument o "trudnościach technicznych" polegających na usunięciu księży i stworzeniu etatów dla religioznawców. Wiesz, takie rzeczy da się załatwić dwoma rozporządzeniami Ministerstwa Edukacji :) Nawet pieniądze od razu są, bo można przekazać religioznawcom te dotychczas wypłacane księżom. :) Myślę, że każdy rząd życzyłby sobie mieć tylko takie problemy techniczne ;) (Swoją drogą, gdyby do tego doszło, po raz pierwszy mógłbym stwierdzić, że pieniądze marnowane na etaty dla księży jednak do czegoś się przydały, pełniąc rolę swoistej "rezerwy budżetowej" - a przypomnijmy tutaj, że przez pierwszych kilka lat po wprowadzeniu religii do szkół w 1990 księża pracowali za darmo, dopiero po pewnym czasie klerykałowie wyrwali dla nich kasę z budżetu).
Zadajesz słuszne pytanie: komu by się to wszystko opłacało, kto miałby w tym interes? Szkoda tylko, że dajesz z gruntu fałszywą odpowiedź: nikomu. Otóż interes mają w tym wszyscy obywatele, którzy cenią sobie fundamentalne zasady demokracji, do których należy ta o świeckości i neutralności światopoglądowej państwa. Interes mają wszyscy ci, którzy chcą by państwo polskie było zdrowe i wolne od nacisków Kościoła, który jak sam piszesz, pragnąłby podejmować za nie decyzje. Interes ma cała mniejszość, która indoktrynacji katolickiej sobie nie liczy - a mam nadzieję, że wiesz, iż właściwie funkcjonująca demokracja ma to do siebie, że w sprawach fundamentalnych zasad nawet najbardziej przytłaczająca większość musi ustąpić przed nawet najbardziej mikroskopijną mniejszością, której należy się ochrona. Interes mają wreszcie wszyscy ci, którzy jak Unchained (i ja) nie chcą, by nauka religii katolickiej była finansowana z ich podatków.
Sprzeciw społeczny na pewno by wystąpił. I co z tego? Jak wspomniałem chodzi tu o fundamentalne zasady, poszanowanie dla mniejszości i świeckość państwa, więc nie ma w ogóle potrzeby pytania społeczeństwa o zdanie. Podobnie jak w sprawie np. linczów na pedofilach-mordercach przyłapanych na gorącym uczynku. Mimo, że społeczeństwo najchętniej rozerwałoby ich na strzępy, państwo aresztuje, wytacza proces, wyznacza karę - jedynie więzienia, a czasem nawet po pewnym okresie wypuszcza na wolność.
A te zabawne powody sprzeciwu społecznego, które podajesz, czyli między innymi nauka o Koranie jako źródło terroryzmu są niezamierzonym argumentem na rzecz mojego stanowiska. Obowiązkowa nauka religioznawstwa przyczyni się do przezwyciężenia stereotypów, zmniejszenia ignorancji i wzrostu tolerancji, tak że gdy kolejne pokolenie uczniów będzie udawać się na takie lekcje ich rodzice nie będą już w podobnie idiotyczny sposób protestować.

Niegłupi Jaś napisał/a:
Osobiście uważam także, że powszechność jednej, dominującej wiary w społeczeństwie konsoliduje je i pomaga uniknąć wielu napięć. Mimo tego, gros Polaków nie ma zbyt szerokiego pojęcia na temat swojej wiary, bo ludziom się teraz nie chce, dzieci mają inne zajęcia niż słuchać pierdół o jakimś Jezusie i jego 12 ziomalach... Słabi byli, bo nie pili i nie kopcili . Dlatego domyślam się, że uczenie się o buddyjskich smokach, czy analizowanie Koranu byłoby dla większości młodych ludzi niezbyt ciekawe, a ponadto kompletnie bezużyteczne. A jeśli już do czegoś by posłużyło, to pewnie do głupich wybryków, albo do fali bezsensownych, nieprzemyślanych, pozerskich zmian wyznania- ot tak, na przekór. Doprawdy nie przeceniałbym wpływu nauki o religiach świata, na kształtowanie światopoglądu młodego człowieka, choć chciałbym się w tej kwestii mylić. Najpierw jednak poznajmy może religię, która jest naszym naturalnym partnerem od chwili poczęcia, a dopiero później szukajmy dróg alternatywnych- z potrzeby serca i rozumu, a nie z przymusu bądź dla jaj.

Obecność jednej dominującej wiary bez wątpienia konsoliduje społeczeństwo - to kolejny truizm. I co z tego? Powtarzam po raz setny: wolność sumienia i wyznania, państwo świeckie i neutralne światopoglądowo - zapamiętaj te pojęcia z łaski swojej, bo są kluczowe dla dzisiejszej demokracji. Makiaweliczną koncepcję polegającą na tym, że państwo powinno wspierać jedną wiarę w celu konsolidacji społeczeństwa odrzucono już dość dawno temu, obecnie obowiązują zupełnie inne standardy. Pozerskie zmiany wyznania, powiadasz? To nie problem państwa, ale jednostek i ich duszpasterzy (przy założeniu, że będziemy mieli do czynienia z konwersją z katolicyzmu). Państwo nie ma tu nic do tego! I dodam, że w żadnym poszczególnym przypadku nie nam oceniać, czy zmiana wyznania była "pozerska". Wydaje Ci się, że nauka religioznawstwa nie będzie miała zauważalnego wpływu na kształtowanie światopoglądu młodego człowieka - Twoje prawo, ja uważam przeciwnie. Prawda zapewne leży pośrodku, bo nie brak takich, do których nauka czegokolwiek nie ma przystępu. ;)
Kolejne zdanie o "naturalnym partnerze" jest napisane w nieprzyjemnym narodowo-katolickim stylu. Żadna religia nie jest "naturalnym partnerem" nas - Polaków, ani nas - obywateli państwa polskiego. Żadna nie jest niezbędnym składnikiem ani przynależności narodowej, ani obywatelstwa. Tezy o immanentnej zawartości katolicyzmu w polskości głoszą środowiska o delikatnie mówiąc wątpliwej reputacji - głównie neoendeckie, faszyzujące i skrajnie klerykalne. Z pewnością zaś żadna religia nie jest niczyim partnerem od poczęcia :) Co najwyżej od urodzenia, chociaż myślę, że ciężko w takim wypadku mówić o partnerstwie ;)
Jako Polak, obywatel RP oraz nie-katolik, odrzucam jako obraźliwą i nie do przyjęcia Twoją sugestię, że moje dzieci miałyby "najpierw poznawać religię", którą Ty i Tobie podobni uważają za "naturalnego partnera" nas wszystkich.

Niegłupi Jaś napisał/a:
Co do obowiązkowej religii, albo jej usunięcia ze szkół. Jeśli chodzi o to drugie, to są to tylko mrzonki. Zresztą ja sam byłbym tego gorącym przeciwnikiem. Zmiana formy religii- owszem, ale nie jej kompletne usunięcie ze środowiska życia młodych ludzi!!!!
Co do pierwszego- czy masz jeszcze wątpliwość, że aktualnie religia jest obowiązkowa?? Tzn. nie wiem jak to dokładnie jest w poszczególnych szkołach, może osoby innych wyznań uzyskują z tych lekcji zwolnienia czy coś tego typu, ale skoro zaczęto poważnie traktować oceny z religii, to dla uczniów wyznania katolickiego stała się ona przedmiotem obowiązkowym!

Pozdrawiam.


No cóż, z pierwszym twierdzeniem ja - paradoksalnie - się zgadzam. Zresztą już napisałem, że obawiam się, że w warunkach polskich - raka klerykalizmu toczącego demokrację - usunięcie religii ze szkół będzie w praktyce niemożliwe. To jednak nie powód, by zaniechać przypominania o pryncypiach demokratycznych i zaniechać formułowania tego rodzaju projektów. Kiedyś obalenie komunizmu wydawało się niemożliwe, a jednak do tego doszło, więc kto wie co będzie za 20 lat? Osobiście - może naiwnie - ale nie tracę nadziei :)
Piszesz, że jesteś przeciwnikiem usunięcia religii ze szkół - no cóż, w tej sprawie się nie zgadzamy, niestety Twój argument jest skrajnie, bezwstydnie demagogiczny - w dyskusji od początku była mowa o ponownym powierzeniu wyłącznego nauczania religii wspólnotom religijnym, a więc w przypadku religii katolickiej o powrocie do przykościelnych salek katechetycznych. O żadnym "usuwaniu ze środowiska i życia młodych ludzi", które samo w sobie byłoby rażąco sprzeczne z wolnością wyznania w ogóle nie było mowy! Zechciej więc dyskutować z przedstawianymi tezami, nie ze swoimi wymysłami.
Ostatni akapit to nader mętny wywód. Nie mam żadnych wątpliwości: religia tak jak była, jest nieobowiązkowa, niezależnie od powagi z jaką traktuje się oceny z tego przedmiotu. A dla uczniów wyznania katolickiego - tak jak było zawsze - jest obowiązkowa, chyba że ukończyli 18. rok życia. Wówczas - również jak zawsze - obowiązkowa nie jest. I to by było na tyle.

Również pozdrawiam :)
 
Powerage 
Motherfucker



Dołączył: 27 Lut 2007
Posty: 1403
Wysłany: 2007-09-28, 17:01   

Niegłupi Jaś byłby gorącym przeciwnikiem usunięcia religii ale pisze,że powinna być kara śmierci w innym temacie.Aż wali od niego chrześcijańską empatią
 
JaVirr 
jeżojebca



Wiek: 50
Dołączył: 02 Lut 2007
Posty: 930
Wysłany: 2007-09-28, 17:05   

A ja Wam mówię, że Jachu przyjdzie i się wytłumaczy, bo niegłupi z niego gej 8)
_________________
"Remember, fighting on the internet is like competting in the special olympics, even if you win you're still a retard."
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Wolne domeny internetowe | Szkolny mundurek - ankieta |

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template FIBlack modified by Falcone