Mi tam Placebo lata, ale takie "Every you, every me" b. lubię - powód jest banalny - kawałek ma dobrą melodię, ale przede wszystkim pędzi na złamanie karku, i w zasadzie to mnie do niego przyciąga.
Nie chodzi o to, że zasuwa ciągle bez opamiętania do przodu przez 3 czy tam 4 minuty, ale jak wchodzą przyśpieszenia, to robi się bardzo miło w uszach.
Wszyscy tu obecni patrzą na image, a k... nikt na aranżacje
Dobra, sporo ostatnio słucham Placebo i w związku z tym zamierzam teraz zniszczyć osoby, zarzucające im pedalstwo, a jednocześnie jarające się przesłodzoną, homoseksualną wsią, spod znaku p2p2. Placebo to bowiem ciekawa synteza brytyjskiej muzyki gitarowej przełomu lat 80. i 90. z doświadczeniami new wave/cold wave, okraszone nowoczesnym brzmieniem i przebojową melodyką, a więc muzyka sięgająca do wzorców nieporównywalnie szlachetniejszych, niż owe zniewieściałe, przesłodzone popłuczyny po heavy metalu. Wokal Briana faktycznie może być irytujący na początku, niemniej jednak do tej muzyki pasuje wręcz idealnie, oszczędny, momentami jednostajny, bez zbędnych popisów i ozdobników. Najlepsze płyty to Without You I'm Nothing oraz Sleeping With Ghosts. KILL!!!
_________________ i never sleep, cause sleep is the cousin of death
"Without You I'm Nothing" jest jedną z lepszych płyt jakie dane mi było słyszeć
Dali fenomenalny występ na Open'erze. Jestem pod wielkim wrażeniem. Pierwszy raz widziałam ich na żywo i był to dla mnie dość wzruszający powrót do fascynacji z dawnych lat Co tu dużo mówić: "przypierdolili" Zagral trochę nowych, trochę starych utworów. Molko powalił widownię charyzmą (bynajmniej mnie ), a nowy ( nie wiem od kiedy go mają ) perkusista pokazał na co go stać. Moim zdaniem najlepszy koncert z wszystkich - pełen emocji i niesamowicie zagrany!
Ja nie byłem, ale od fanów Placebo słyszałem, że występ raczej średni, krótki, no i ogrywali raczej Meds i ostatnią, czyli jednak słabsze pozycje w dyskorgafii. Do koncertów Faith No More i Kings Of Leon podobno sporo im brakowało.
_________________ i never sleep, cause sleep is the cousin of death
Eee King Of Leon dali dużo słabszy koncert niż Placebo. A wnioskując po piskach i owacjach wielu fanom/fankom ( w tym mi ) sie podobało, tak więc wszystko zależy od subiektywnych odczuć. A co do tego, że krótki.. tam wszystkie występy trwały około godziny i raczej tego się należało spodziewać, soo nie ma co marudzić.
Występ był pełen energii i nie odczułam 'słabszego' repertuaru
[ Dodano: 2009-07-07, 15:19 ]
I jeszcze jedno! "Battle For The Sun" na żywo zabrzmiało po prostu genialnie! Chyba najlepszy utwór jaki zagrali tego wieczoru
Bardzo dobry koncert dali, choć na kolana mnie nie powalił. W sumie to nie znam zbytnio ich muzyki, tyle co te bardziej popularne utwory z dawnych lat i dwa czy trzy z nowej płyty. No ale, usłyszeć na żywo "Sleeping with ghosts" i "Every you, every me" to spore przeżycie. a co do "Battle for the sun" to się zgodzę, na żywo brzmiało super. Ogółem cieszę się ,że mieli tyle energii bo przed ich koncertem doszły mnie ploty,że na koncertach innych niż własne indywidualne wychodza na scenę tylko po to żeby zagrać, zero entuzjazmu itd.
a tak swoją drogą to zagrali "Bitter End"? w połowie koncertu poszłam na Jazzanovę, nie żebym się nudziła, ale nie chciałam ominąć tego drugiego
_________________ "Milcz albo powiedz coś takiego co jest lepsze od milczenia."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach