Zdecydowałem się w tym temacie zadać me pytanie, bo toto się nieco ze sobą łączy...
Jaki jest wasz stosunek do szeroko pojętego piękna? Ja nie cierpię piękna, rzeczy/zjawisk, które sprawiają mi radość, które cieszą moją duszę, a nie są trwałe, wieczne... Ponieważ będę cierpiał, widząc, jak, przemijają.
Piękno ma to do siebie, że przemija jak uroda żony, albo się szybko nudzi, jak ulubiony kawałek po setnym przesłuchaniu. Ale piękno można znaleźć nawet we wspólnym starzeniu się i wychowywaniu dzieci, a co chwila wychodzą jakieś nowe utwory, a po iluś latach stary utwór może znowu się spodobać.
Piękno nie przemija, tylko powszechnieje.
Ot, taka banalna sytuacja. Pewna staruszka dała mi kwiatka. Za drobną pomoc, jechała na działkę, w drodze powrotnej dała mi tulipana, wykopanego z działki. Obca kobieta. Miłe wspomnienia mam związane z nią.
Ale kwiatek? Śliczny był. Wspaniały. I od razu go usunąłem z mojego widoku, bo by zwiądł... I sama ta myśl mnie ostro wnerwiała. Drobiazg niby... Ale przepełniała mnie duża gorycz, niewspółmierna do bzdurki o której napisałem.
Piękno przemija i taka jest jego natura, nejlepiej cieszyć się nim póki jest i zachowywać w pamięci. Rozpaczanie nic tu nie da, warto natomiast poszukiwać piękna wciąż i na nowo czymś się zachwycać. To nie jest tak że piękna tylko ze świata ubywa
Taaak. Głos rozsądki. Ja jednak nie potrafię cieszyć się pięknem, póki jest. Od razu jestem rozgoryczony, że to piękno przeminie i nie jest wieczne...
Próbuję z tym walczyć, tak samo jak z innymi moimi... dziwnymi nawykami... Ale interesuje mnie wasz pogląd na tę sprawę
Wiek: 35 Dołączył: 25 Sty 2006 Posty: 2267 Skąd: z pokoju
Wysłany: 2010-06-11, 17:41
Bohun napisał/a:
Za dużo myślisz. Powinieneś znaleźć sobie jakieś zajmujące hobby. Najlepiej czasochłonne i wymagające skupienia jak sklejanie modelów.
Tja, odsuwanie od siebie problemu jest łatwiejsze niż jego rozwiązanie :>
Powiem szczerze, że nigdy nie miałem takiego problemu. Tęsknie za pięknem kiedy przeminie, jasne, ale staram się sycić nim póki moge. Lepsze to, niż odrzucanie go zawczasu Ponadto uważam, że to robienie problemu z niczego - nie można powiedzieć z całą pewnością, że "będzie lepiej" (strasznie mnie wkurwia takie gadanie btw.), ale jak pisał Tomash, piękna nie ubywa :>
elviElViedor napisał/a:
gducha napisał/a:
elviElViedor napisał/a:
Alienacja i długotrwałe, przewlekłe załamanie (narastające falowo) bez konkretnych przyczyn.
z tym sie nie zgodzę. każda depresja ma jakieś przyczyny, bodźce wywołujące. imo.
To załamanie. Załamanie następuje z racjonalnych powodów. Może upłynąć sporo czasu, nim ktoś się z niego 'otrząśnie' (złe słowo), ale to nie jest depresja.
Można popaść w depresję z "racjonalnych" powodów. Jest to depresja egzogenna. Depresja endogenna jest uwarunkowana biologicznie. Reguła jest jedna - jeśli dłużej niż 2 tygodnie ktoś odczuwa wielkie przygnębienie, ma myśli samobójcza itd. to można u niego podejrzewać depresję.
Od ponad roku sam mam taką jazdę, zresztą to nie pierwszy raz. W styczniu tego roku w końcu się przełamałem, zacząłem chodzić do psychiatry, dostałem leki... no i jakoś od tamtego momentu jest lepiej, czasem wraca to do mnie, zwłaszcza w chwilach większego stresu, ale rzadziej
_________________ \m/
"Naród jest wspaniały, tylko ludzie chuje" - Józef Piłsudski
Depresja może też mieć przyczyny odległe w czasie, tj. nie mające nic wspólnego z teraźniejszością, takie echo przeszłości. Ja mam aktualnie nawrót depresji (leki swoje zrobily i już mi lepiej, ale było tragicznie), chociaż powodów nie mam żadnych: niedługo ślub, mieszkanie, koniec studiów z dobrą średnią, wszystko się układa super a ja nie potrafię się niczym cieszyć. Zero chęci do czegokolwiek, ciągłe narzekanie, przygnębienie i wkurw na świat, że jest taki a nie inny No ale leki i wspaniała psychoterapeutka robią swoje Dlatego Elvi jak CI źle w życiu, to nie czekaj aż się samo poprawi tylko poszukaj pomocy
Może masz źle dobrane tabletki - jeśli masz terapię farmakologiczną, lub masz złego terapeutę? Albo masz tylko jedną z tych rzeczy, a powinny być obydwie
Psychicznych... phah. Ja nie dzielę ludzi na psychicznych i niepsychicznych, powinieneś już o tym wiedzieć (pomijam skrajne przypadki)
Ot, ja nigdy depresji nie miałam i nie mam. Miewałam gorsze i lepsze dni, bywały lepsze i cięższe czasy, ale depresja? nevah. I np. nie rozumiem jak widząc piękno można myśleć o tym ,że ono zaraz przeminie. Pomijając to, że jest na świecie piękno które nigdy (a przynajmniej za naszego życia) nie przeminie. Może to właśnie ja jestem tą "psychiczną"...
_________________ "Milcz albo powiedz coś takiego co jest lepsze od milczenia."
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach