Nickelback to kanadyjska grupa muzyczna określana jako post grunge.Zespół powstał w 1995 roku w miasteczku Hanna.Założony przez wokalistę Chada Kroegera, brata Mike'a Kroegera, gitarzystę Ryana Peake oraz kuzyna, perkusistę Brandona Kroegera.
Aktualny skład zespołu:
Chad Kroeger – gitara rytmiczna, wokal
Ryan Peake – gitara prowadząca, chórki
Mike Kroeger – gitara basowa
Daniel Adair – perkusja, chórki
Dyskografia:
Curb (1996)
The State (1998/2000)
Silver Side Up (2001)
The Long Road (2003)
All the Right Reasons (2005)
Dark Horse (2008)
Co sądzicie o tym zespole?Wg mnie bardzo dobra muzyka z wokalem,który czasami do złudzenia przypomina zmarłego już Kurt'a Cobain'a(szczególnie na pierwszych płytach).Podobają mi się wszystkie albumy.
Kilku singlowych hitów Nickelback, czy od biedy albumu Silver Side Up nawet da sie posłuchać, ale po chuj? Nie ma to sensu, podobnie zresztą jak Seethera i w ogóle całego śmiesznego post-grunge'u - wygładzonych i strywializowanych popłuczyn po fali seattle'owskiej muzyki z lat 90. Muzycy grunge mieli solidne muzyczne korzenie, tkwiące w starym hard rocku, punku, noise rocku, psychodelii czy amerykańskim garażowym rocku i na tych podstawach tworzyli coś swojego. Postgrunge'owcy załapali się co najwyżej na Ten czy Superunknown, rżną z tego ile wlezie bez żadnej inwencji i wychodzi nuda. Jedyny band, który stworzył coś swojego to Days Of The New, a Seether, 3 Doors Down, Puddle of Mud itp. to się nadają najwyżej do spuszczenia w kiblu.
Power, nie wiem jak głęboko siedzisz w grunge, znasz na pewno wielką czwórkę także o nich pisać nie będę. Teraz łap się za Stone Temple Pilots, Green River, Mudhoney, Mother Love Bone, Temple Of The Dog, TAD, Mad Season, Meat Puppets, Sunny Day Real Estate, Screaming Trees czy pierwsze płyty The Melvins, a odtwórczych kmiotów omijaj szerokim łukiem
_________________ i never sleep, cause sleep is the cousin of death
Ja ich słuchałam będąc w gimnazjum, wtedy strasznie się podniecałam Silver Side Up (miałam kasetę, bo to jeszcze czasy kaset były ) i wtedy wydawało mi się to czymś całkiem niezłym. No ale to zamroczenie szybko mi przeszło i więcej po nich już nie sięgałam - nie moja bajka.
Bez jaj takie to. Bezpłciowe. Ni to mocne, ni to hard rock, ni to grunge, ni to metal. Ni pies ni wydra. Takie metroseksualne, podobnie jak ten pozersko wyglądający pan, drugi z lewej na zdjęciu... Z resztą, równi sobie są
Wiek: 34 Dołączył: 07 Cze 2006 Posty: 2062 Skąd: death proof car
Wysłany: 2009-02-01, 11:10
jaqb napisał/a:
Kilku singlowych hitów Nickelback, czy od biedy albumu Silver Side Up nawet da sie posłuchać, ale po chuj? Nie ma to sensu, podobnie zresztą jak Seethera i w ogóle całego śmiesznego post-grunge'u - wygładzonych i strywializowanych popłuczyn po fali seattle'owskiej muzyki z lat 90. Muzycy grunge mieli solidne muzyczne korzenie, tkwiące w starym hard rocku, punku, noise rocku, psychodelii czy amerykańskim garażowym rocku i na tych podstawach tworzyli coś swojego. Postgrunge'owcy załapali się co najwyżej na Ten czy Superunknown, rżną z tego ile wlezie bez żadnej inwencji i wychodzi nuda. Jedyny band, który stworzył coś swojego to Days Of The New, a Seether, 3 Doors Down, Puddle of Mud itp. to się nadają najwyżej do spuszczenia w kiblu.
Power, nie wiem jak głęboko siedzisz w grunge, znasz na pewno wielką czwórkę także o nich pisać nie będę. Teraz łap się za Stone Temple Pilots, Green River, Mudhoney, Mother Love Bone, Temple Of The Dog, TAD, Mad Season, Meat Puppets, Sunny Day Real Estate, Screaming Trees czy pierwsze płyty The Melvins, a odtwórczych kmiotów omijaj szerokim łukiem
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach