Forum metalowe Strona Główna  
  •  FAQ  •   Szukaj  •   Użytkownicy  •   Grupy  •  Rejestracja  •   Zaloguj  • 
 Ogłoszenie 
ZAPRASZAM DO REGULAMINU NOWYCH FORUMOWICZóW

Poprzedni temat :: Następny temat
Elfickie baśnie i pieśni
Autor Wiadomość
Pharea 
pyta leśna


Wiek: 35
Dołączyła: 13 Lut 2009
Posty: 9
Skąd: tajemnica
  Wysłany: 2009-02-22, 21:12   Elfickie baśnie i pieśni

Był mroźny poranek. Keia wstała wcześniej niż zwykle. Nie mogła spać. Tej nocy znów śnił jej się ten sam sen. Sen, w którym była zaginioną córką króla pobliskiego księstwa. We śnie cała armia z ojcem na czele witała ją radośnie. A ona szła przestraszona jednocześnie radosna, że znalazła kogoś z rodziny. Wewnętrznie coś nakazywało jej aby poszła do pobliskiego lasu. Żeby przeszła przez niego do tego właśnie księstwa. Nie wiedziała co się może za nim kryć bądź też w nim samym. Odróżniała się od innych ludzi mimo wszystko. Była smuklejsza od innych dziewczyn, wyższa, chudsza i zgrabniejsza. Cerę miała delikatną jak u niemowlęcia. Nos jak u 5-letniego dziecka, delikatny, lekko zadarty. Usta delikatne i malutkie, bródka delikatnie przechodziła w klin. Oczy miała białe a uszy szpiczaste jak u elfów. Nie raz czuła, że nie pasuje do tego świata. Do świata ludzi. Czuła się inna. Mimo iż jej rodzina nie okazywała tego. Było ciemno jeszcze jak wstała. Ubrała się i wyszła. Podeszła na skraj lasu i usiadła twarzą do niego. Siedziała tak już z pół godziny na mrozie i śniegu, gdy nagle kątem oka zobaczyła jak coś lub ktoś śmiga pomiędzy drzewami. Spojrzała w tamtą stronę ale nikogo nie było prócz niej. Rozejrzała się wokół siebie i wzruszyła ramionami stwierdziwszy, że zapewne to było jakieś leśne zwierze. Wpatrując się dalej w głąb lasu ujrzała w dali dziwną postać. Było dość ciemno jeszcze w lesie choć już zaczęło się przejaśniać. Nie wiele udało jej się zobaczyć mimo usilnych prób i wytężenia wzroku. Zobaczyła tylko wysoką i smukłą postać z kołczanem na plecach i łukiem przewieszonym przez ramię. Nie była pewna czy to kobieta czy mężczyzna. Przyglądała się postaci dłuższą chwilę aż w pewnym momencie dostrzegła, że ta postać obróciła głowę w jej stronę. Do tej chwili Keia nie zwracała uwagi iż ta postać przed chwilą upolowała sarnę i była w trakcie oprawiania jej. Poważnie się przestraszyła. Jedynie na co ją było stać ze strachu to wtulić głowę między kolana i czekać na to co będzie. Bała się mocno. Nagle poczuła, że ktoś stoi przed nią o kilkanaście kroków i przygląda jej się. Powolutku i nieśmiało podniosła głowę. W jej oczach odbijał się strach, przerażenie i błaganie o ratunek. Była przestrzegana przez rodziców jak jeszcze żyli aby nie podchodziła do lasu po ciemku. Podniosła głowę nad ramiona tak, że było widać jej oczy. Było już na około jasno. Przed sobą, na skraju lasu widziała tę samą postać. Teraz mogła się jej bliżej przyjrzeć. Był to mężczyzna w wieku około 25 lat. Był smukły, wysoki i widać było zarys jego mięśni. Twarz miał dziecięcą, oczy białe a uszy spiczaste. Przyglądał się jej uważnie i z ciekawością. Nic z jego postawy nie wynikało aby miał agresywne zamiary wobec Kei. Keia uspokoiła się na tyle, by całkiem podnieść głowę.
- Czemu nie wejdziesz do lasu? – zapytał miękkim basowym głosem.
- Zakazano komukolwiek wejść do lasu. Jeśli ktokolwiek wszedłby do lasu zostałby powieszony. – odpowiedziała nieśmiało.
- Dlaczego? – w jego głosie można było wyczuć lekką irytację i zdziwienie, wstał i poprawił łuk.
- Właściwie to nie wiem. Powodów nie podali. Rada miasta taką uchwałę podjęła. – poczuła się pewniej.
- Powiedz mi czemu mieszkasz z ludźmi? – pytanie to zbiło Keię. Czyżby miała się zaraz dowiedzieć, że tak naprawdę jest elfem, który dziwnym trafem mieszka z ludźmi? A nie mutantem wśród ludzi tak jak myślała dotychczas? – Widzę, że jesteś zaskoczona moim pytaniem.
- Szczerze mówiąc to bardzo mnie zaskoczyło. Poza tym inaczej całkiem się zachowujesz wobec mnie niż ludzie. W sensie tym, że nie wytykasz mnie palcami.
- Bo widać, że nie jesteś człowiekiem.
- Tylko czym? Albo kim?
- Fizycznie jesteś elfem. Każdy by to stwierdził.
- A ja byłam przekonana, że jestem mutantem. – popatrzyła na niego, uśmiechnęła się i wstała. – Powiedz mi kim ty jesteś?
- Jestem elfem. Jak każdy elf poluje w tych lasach. Nie tylko władam łukiem ale i mieczem.
- Mnie nie uczyli władania bronią.
Nagle zapiał kogut. Keia odwróciła się w stronę, gdzie piał kogut. Gdy z powrotem odwróciła twarz, elfa, z którym rozmawiała, nie było. Znikł. Została sama na polanie przed lasem. W miejscu, stał elf, zobaczyła strzałę. Podeszła i wzięła ją do ręki. ‘Zapewne wypadła mu, gdy wstał. Wezmę ją do domu i jutro przyjdę o tej samej porze i mu oddam’ pomyślała i wzięła ją do domu. Weszła do pustego domu w momencie, gdy zegar wybijał dziewiątą. Strzałę położyła na stole, sama zaś poszła do kuchni zrobić sobie śniadanie i gorącej herbaty. Zmarzła na mrozie.
* * *
Dochodziło już południe. Keia patrzyła się na strzałę, którą przyniosła z lasu. Zastanawiała się kim jest ten elf, kim ona sama jest i dlaczego trafiła do ludzkiej rodziny. Wstała z krzesła i poszła do łazienki. Pochyliła się nad umywalką i popatrzyła w lustro. Wciąż pamiętała twarz elfa. ‘Rzeczywiście. Jestem elfką. Ten elf z lasu wyglądał tak jak ja’ stwierdziła po namyśle ‘Tym bardziej muszę się z nim spotkać. To już nie chodzi o strzałę. Tu coś jest na rzeczy. Bez powodu nie trafiłam do ludzi. Coś albo ktoś to sprawił. A teraz może jest mi dane wrócić tam, gdzie powinnam być od początku.’ Z tym namysłem wyprostowała się. Poprawiła włosy i wyszła. Wzięła kurtkę z holu i strzałę ‘Nie będę czekała do wieczora. Wejdę tam choćby mieli mnie za to powiesić’. Szybkim i zdecydowanym krokiem poszła w stronę lasu. W ręku ściskała strzałę. Po chwili była na skraju lasu. Przyszedł moment wahań i rozważań. Zacisnęła pięść na strzale i ruszyła. Cokolwiek się stanie potem jej już nie obchodziło. Nie miała nic do stracenia. Nic jej nie trzymało w świecie ludzi. Mijała kolejne pagórki porośnięte gęsto drzewami. Szła na ślepo. W lesie było ciepło. Nie czuła zimna. Mijały godziny, a Keia szwędała się wciąż po lesie nigdzie nie mogąc znaleźć wioski ani niczego co by ją przypominało. Chciała poznać prawdę o sobie i dlaczego trafiła do ludzi. Nie miała żalu do nikogo. Chciała tylko rozwiązać tą zagadkę. Wiedziała, że nie wróci do ludzi. Dla tamtych już jej nie ma. ‘Jeśli mnie elfy nie przyjmą do siebie i nie wyjaśnią tej zagadki, będę się szwędać po lesie aż zginę: czy to upolowana przez jakieś zwierzę czy też z głodu. Ja do ludzi nie wrócę. Nie ma mowy’ szła dalej i głębiej w las na oślep. Ściemniało się a ona dalej szła. W końcu, gdy zrobiło się ciemno, upadła na kolana ze zmęczenia, zimna i głodu przy zwalonym pniu drzewa. Nie wiedziała kiedy usnęła. W dłoni wciąż miała strzałę. Usnęła głęboko. Nie wiedziała jak długo spała,ale obudziła się gwałtownie. Była w jakimś namiocie, leżała na hamaku przykryta kocem. Namiot mógł pomieścić dwie osoby i komodę, która stała na środku ściany naprzeciwko wejścia. W samym namiocie było ciepło. Rozejrzała się wokół, namiot był pusty. Usiadła zwieszając nogi w dół. Bała się wstawać. Przez szparę w namiocie widziała blask ogniska ‘Czyli jest jeszcze noc. Tylko gdzie ja jestem, jaki jest dzień i która godzina.’. Rozmyślając w ten sposób rozglądała się nadal po namiocie. W końcu jej wzrok utknął na komodzie. Była to komoda czteroszufladowa ozdobiona kwiatowymi zdobieniami. Misternie zrobiona wyglądała na taką, jakby ktoś spędził nad nią wiele miesięcy. Nie wytrzymała i wstała. Podeszła do komody i dotknęła jej opuszkami palców. Komoda była zrobiona z dębu.
- Widzę, że potrafisz docenić misterność rzeczy. – usłyszała głos za plecami i gwałtownie odwróciła się. Ujrzała w wejściu elfa, z którym rozmawiała z rana. – Nie bój się. Nic ci nie zrobię. Dziękuję, że odniosłaś mi strzałę. – podszedł do niej i podał jej kubek gorącej herbaty. – Miałaś wielkie szczęście, że znaleźliśmy ciebie w lesie. Zamarzłabyś.
- Dziękuję za pomoc. Ile czasu spałam?
- Jakieś cztery godziny. Zapewne jesteś głodna. Zaraz ci przyniosę jedzenie.
- Dziękuję.
Elf wyszedł. Keia powolutku chlipała herbatę. Czuła, jak wszystko wraca do życia z odrętwienia. Wszedł elf z tacą.
- Zapewne będzie ci smakować. Sarnina. Świeżo upolowana i upieczona z warzywami. Jak się czujesz?
- Już lepiej. Dziękuję. Mogę się o coś zapytać?
- Pytaj śmiało. Jeśli będę w stanie to odpowiem.
- Wiesz może coś o mojej historii? W sensie dlaczego trafiłam do ludzi i za co. –popatrzyła mu się w twarz.
- Na to niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć. Nie posiadam takiej wiedzy. Jedynie starszyzna wie.
- Powiedz jak ci na imię?
- Lunar.
- Zapewne nie dowiem się nic sobie. Dziękuję za gościnę ale powinnam już wracać.
- Przykro ale nie wrócisz do ludzi.
- Czemu?
- Dla nich już jesteś martwa. Nawet według przepisów. Zostaniesz z nami do póki nie wyjaśnisz swojej zagadki. Starszyzna oczekuje ciebie.
- Widzę, że już każdy wie o mojej osobie.
- Ale nie w sensie intruza. Tylko kogoś z nas. Nie musisz się martwić. Jesteś z nami bezpieczna.
- Mogę ci zaufać?
- Tak jak wszystkim.
Keia postawiła kubek i usiadła na hamaku spuszczając głowę. Myślała jak będzie dalej jej życie wyglądało. Nie zna ich zwyczajów ani tradycji. Bała się, że nie odnajdzie się wśród nich. Lunar popatrzył się na nią wciąż stojąc na środku namiotu. Widział, że coś ją martwi mimo wszystko.
- Dręczy cię coś? – zapytał z troską.
- Tak, nie wiem jak ja się odnajdę w waszym świecie. Nie znam waszych obyczajów, nikt mnie nie uczył szermierki. Jestem taka sama jak wy ale jednak inna. – powiedziała nie podnosząc głowy.
- Nie martw się. Najpierw porozmawiaj ze starszyzną. Potem zobaczysz co będzie dalej.
- Mówisz tak, jakby to było strasznie proste. Ale w rzeczywistości nie jest. Jestem wśród was nowa. Wszyscy będą spoglądać mi na ręce. – podniosła głowę, wstała i podeszła do Lunara. – Co z tego, że wyglądam jak wy. Jestem wśród was obca choć jednocześnie swoja. – popatrzyła oczami pełnymi trwogi, łez i strachu.
- Jutro przyjedzie starszyzna. Będziesz mogła z nimi porozmawiać. Wyjaśni się wszystko.
- Łatwo ci mówić. Nikt na ciebie nie patrzy wzrokiem, którym można zabić.
Lunar nic nie odpowiedział tylko zbliżył się do Kei, objął ją ramieniem i przytulił do siebie. Dłonią muskał jej ramię. Keia wciąż się bała. Bała się jutra. A jeśli jej nie zaakceptują? Co z nią będzie? Nie ma gdzie się podziać. Zostanie jej wtedy las i zachowywanie się jak zwierzyna. A jeśli zechcą na nią zapolować? Wiedziała tylko jedno: nie wróci do świata ludzi. Nie miała tam nikogo, kto by ją trzymał w świecie ludzi. Była tam sama, tak samo osamotniona jak u elfów. I tam i tu nie znała nikogo. Wyjątkiem był Lunar. On jeden zauważył ją, dostrzegł. Więcej nie mógł nic zrobić. Wszystko zależało teraz od tego jaką decyzję podejmie starszyzna. I tego bała się najbardziej. Brała tylko dwie opcje: albo ją przyjmą jak swoją albo ją skażą na wygnanie. Chciała jak najszybciej mieć to wszystko za sobą.
- Lunar… - spytała nieśmiało.
- Tak? – odezwał się ściszony głos. Lunar wciąż ją tulił do siebie.
- Co starszyzna może ze mną zrobić?
- Albo przyjmą ciebie i uznają za odnalezioną albo uznają cię za przeklętą i zabiją.
- Są tylko te dwie opcje?
- Niestety tak. Ale nie martw się. Skoro starszyzna tak szybko chce z tobą mówić to musi mieć ważny powód. Śmierci nie bierz pod uwagę. W takich sytuacjach to nie w ich stylu.
- Jednak coś wiesz.
- Tyle wiem. Bo były dwa przypadki podobne do twojego. Stąd wiem.
- Boję się.
- Rozumiem twój strach. Przyniosę ci coś na sen. Powinnaś wypocząć.
Lunar wyszedł z namiotu. Było ciemno już. Keia położyła się i nie wiedziała kiedy usnęła.

* * *
Nastał ranek. Keia obudziła się cała zlana potem. Tym razem śniło jej się co innego niż wcześniej. Zza namiotu nie dochodził blask ogniska. Zapewne zgasło. Nie słyszała nikogo. Otarła ręką pot spływający jej z czoła. Rozejrzała się i wzięła głębszy oddech. Na komodzie stała miska z wodą. Podeszła do niej i umyła twarz. Nagle usłyszała trzask śniegu. Obejrzała się za siebie i zobaczyła wchodzącego Lunara.
- Widzę, że już się oporządziłaś.
- Tak, można tak powiedzieć.
- Strasznie niespokojna byłaś w nocy. Śniło ci się coś?
- Tak. Kolejny koszmar. Tyle, że całkiem odmienny niż ten co śnił mi się wcześniej.
- Miałaś jakieś jeszcze? – zapytał zdziwiony.
- Tak. Miałam.
- Czemu nie mówiłaś?
- Nie pytałeś. Zresztą nie był aż tak istotny.
- Choć za mną. Starszyzna chce z tobą rozmawiać. Weź płaszcz, bo zimno.
Teraz Keia zauważyła, że na jej hamaku leżał płaszcz. Nie wiedziała czyj ani skąd jest. Ale wzięła. Nie chciała marznąć. Szła pokornie za Lunarem. Czuła na sobie obcy wzrok pozostałych elfów. Miała gęsią skórkę i duszę na ramieniu. Szli tak nie odzywając się do siebie spory kawałek. W końcu Lunar przystanął przy grocie, w której widać było blask ognia.
- To tam. Ja niestety z tobą nie wejdę. Nie mogę. Nie martw się, będzie dobrze. – Lunar próbował pocieszyć jakoś Keię, choć wiedział, że jego słowa nic nie pomogą jej. Keia pokiwała tylko głową i zaczęła się wspinać. Po kilku minutach była na górze. Weszła nieśmiało do groty. W niej zauważyła pięciu mężczyzn. Na ich twarzach widać było niewielkie zmarszczki. ‘To jest ta starszyzna, o której mówił Lunar. Teraz jest moje być albo nie być’ pomyślała i podeszła do ogniska na wyraźne skinienie mężczyzny siedzącego pośrodku.
- Ty jesteś zapewne Keia? – zapytał.
- Tak, to ja. – opowiedziała nieśmiało.
- Co cię do nas przywiodło?
- Właściwie, to ja tylko chciałam jednemu elfowi odnieść strzałę, którą zgubił. – rzekła piskliwie chyląc głowę.
- Zapewne zauważyłaś, że jesteś bardzo podobna do nas. Właściwie jesteś taka jak my.
- Tak, zauważyłam.
- Nie zastanawia cię to? Lunar wspominał, że chciałaś się dowiedzieć o swojej przeszłości.
- To prawda, co on mówił. Ale nie śmiem się pytać o nic.
- Nie bój się. Nic się nie stanie tobie. Szczególnie, że się odważyłaś przyjść do nas. – uśmiechnął się życzliwie w stronę Kei. Pozostała czwórka zrobiła to samo. – Co cię dręczy, powiedz.
- Chciałabym wiedzieć kim są moi prawdziwi rodzice, czemu trafiłam do ludzkiego świata i za co. – podniosła głowę i spojrzała na mężczyznę.
- Twoi rodzice zginęli w wojnie z ludźmi 15 lat temu. Twój ojciec był królem elfów, matka zaś księżną. Osierocili ciebie podczas tamtej wojny. Miałaś wtedy 5 lat. Wielu widziało ich śmierć. Lunar, którego poznałaś już, był naczelnym generałem armii. I zarazem najwierniejszym przyjacielem twojego ojca. Ty zaś w zgiełku zaszłaś na stronę ludzi. Jedna z ludzkich rodzin przygarnęła cię. Wiedzieliśmy, gdzie jesteś ale nie byliśmy wstanie ciebie odbić. Wojna z ludźmi zdziesiątkowała nas. Wielu było rannych. Niewielu było wstanie walczyć.
- Czyli że ja jestem księżną elfów? – pytała z niedowierzaniem.
- Tak, jesteś księżną.
- Więc czemu wszyscy na mnie się dziwnie patrzą?
- Bo niedowierzali, że kiedykolwiek ciebie ujrzą żywą.
- Zatem witamy cię wśród nas, księżno. – powiedział drugi wstając i oddając pokłon. Pozostali zrobili to samo. Keia stała zdumiona, przerażona a zarazem szczęśliwa, że znalazła swoich rodaków. Łzy popłynęły jej po policzkach.
- Dziękuję za wszystko. Czy mogłabym już odejść? – zapytała przez łzy.
- Tak, proszę.
Keia odwróciła się i wyszła. Na dole czekał na nią Lunar.
- Wiedziałeś kim jestem? – zapytała.
- Domyślałem się. Córka Kethrala, naszego króla, miała znamię na lewym nadgarstku w kształcie winorośli oplatającej nadgarstek. A ty taki masz,
- Możemy wracać?
- Tak jest, księżno.
- Jeszcze jedno, mów mi po imieniu. Dobrze?
- Jak sobie życzysz. – uśmiechnął się.
Wracali spokojnie. Keia uspokojona była, że wreszcie wszystko wyjaśniła. Przynajmniej miała taką nadzieję. Weszła do namiotu i położyła się na hamaku. Lunar został przed namiotem. Zapewne nowina, że odnalazła się ich księżna zrobiła wielkie poruszenie, które zakończone było salwą wiwatów na jej cześć. Nie wiedziała kiedy zasnęła. Zmęczenie dało jej się we znaki. Za dużo wrażeń miała jak na jeden dzień.

* * *
- Wstawaj. Już ranek. – Keia niechętnie otworzyła oczy chcąc zobaczyć kto ją szturcha za ramię budząc o tak wczesnej porze.
- Już wstaję. Dajcie mi 5 minut na rozbudzenie. – odpowiedziała zaspana.
- Będę czekał na panienkę przed namiotem.- Keia pokiwała głową na znak zrozumienia. Położyła na moment głowę na hamaku i wzięła głęboki oddech. ‘I co teraz będzie. Jak ja sobie poradze w nowej roli? Tylko chciałam dowiedzieć się o swojej przeszłości. Nie wiedziałam, że moja matka była królową. Jak ja ją zastąpię?’ rozmyślając wstała i oporządziła się. Wyszła przed namiot. Wszyscy żołnierze, będący w obozie oddali jej pokłon. Keia lekko speszona powiedziała: - Możecie wrócić do swoich zajęć. Nie musicie.. – podszedł do niej generał Lunar.
- Jest jeszcze starszyzna? – nieśmiało zapytała.
- Wrócili już do królestwa. Na nas też pora.
- Dobrze. Powiedz wszystkim, żeby pakowali się.
- Według rozkazu.
- Ile potrzeba czasu na złożenie obozu?
- Około 2 godzin.
- Dobrze. Za 3 godziny wyruszamy. Poprowadzisz?
- Dobrze. – Lunar uśmiechnął się i odszedł.
Keia wróciła do namiotu i szybko spakowała się. Czekała na rozkaz odejścia. Zastanawiała się jak wygląda to królestwo. No i w jaki sposób sprawowane są rządy w nim. Była przerażona tym, że będzie musiała kierować tymi, których tak naprawienie zna. Nawet Lunara tak naprawde nie zna. Co z tego, że nią się opiekuje rozmawia, skoro tak naprawde zna go od kilku zaledwie dni. W tym momencie nie wiedziała co dla niej najlepsze. Czy uciec stąd i zginąć z głodu w lesie czy zostać z nimi i poddać się ich woli? Skuliła się, schowała głowę między kolana i zaczęła płakać jak małe dziecko. Nie potrafiła się odnaleźć. Nagle usłyszała jak ktoś wchodzi do namiotu. Było jej teraz obojętne kto to i po co wchodzi. Poddała się. Cały mętlik, który powstał w jej głowie po rozmowie ze starszyzną, przerażał ją i przerastał. Nie miała do kogo zwrócić się o pomoc a tym bardziej komu zwierzyć się. „Nastały dla mnie ciężkie czasy, Jak ja sobie z tym poradzę? Jestem nowa wśród nich. Jak oni mnie przyjmą. Przecież nawet nie znam ich języka. Co z tego, że większość zna język ludzi. Ale jak ja się dogadam z pozostałymi? Przecież to będzie prawie niemożliwe jeśli nie graniczące z cudem’ myślała wciąż szlochając. Nie zwracała uwagi na postać, która weszła do namiotu. Nagle poczuła czyjejś dłonie na swoich ramionach. To nie były męskie dłonie lecz kobiece. Keia podniosła nieśmiało głowę. W jej oczach malował się strach. Miała jeszcze świeże ślady łez na policzkach. Zobaczyła młodą kobietę może w swoim wieku. Była bardzo podobna do niej.
- Nie martw się. Będzie dobrze. Wszyscy bardzo dobrze przyjęli twoją osobę. Nie musisz się obawiać tego, że nie zaakceptują ciebie. – powiedziała szeptem do niej.
- Skąd wiesz? Ci co tutaj są to tylko garstka. Oni mnie dobrze przyjęli. A co z tymi, którzy są w królestwie? Przecież oni mnie nadetnie widzieli.
- O nich się nie martw.
- Czemu?
- Wiedzą, kim jesteś. Wiedzą o wszystkim.
- Jakim cudem? – pytała oszołomiona.
- Starszyzna przekazała. Będziesz mogła sama wybrać swoich doradców jak tylko przyjedziemy.
- Od czego to zależy?
- Jesteś ostatnia z królewskiego rodu. Dlatego masz takie możliwości.
- A czy nie będzie na tym tle buntu?
- O to się nie martw. Jest nas za mało, żeby przelewać krew. Szanujemy poza tym królewski ród. Prędzej będziemy chronić niż zabijać. Jesteś gotowa do drogi?
- Tak jestem.
- To chodź. Czas na nas.
Keia kiwnęła głową i poszła za nieznajomą. Miała w sercu cichą nadzieję, że to co jej powiedziała jest prawdą. Gdy wyszła z namiotu wszystkie wozy były już załadowane. Lunar podprowadził do niej czarnego ogiera, tak czarnego jak najczystszy węgiel. Koń był prześliczny a z jego oczu biła mądrość i dobroć. Dosiadła go. Wyglądał na cierpliwego i spokojnego, więc nie miała obaw. W końcu ruszyli. Keia była w środku kolumnady. Ostatni raz odwróciła głowę. Z obozu pozostał tylko jej namiot i resztki po ognisku. Łza popłynęła jej po policzku. Wiedziała, że teraz już nie będzie powrotu. Wybrała to co było dla niej najlepsze. Odwróciła twarz. Otaczali ją żołnierze oraz łuczniczki. Wszyscy wyglądali tak jak w opowieściach: piękni, delikatni, twarze tak delikatne prawie że dziecięce, wysocy i smukli. To co słyszała o elfach było prawdą. Miała nadzieję, że się z nimi dogada. Bardzo chciała się z nimi dogadać. Niedaleko niej jechał Lunar na pstrokatym koniu.
- Lunar… - zapytała nieśmiało.
- Słucham.
- Czy to, że nie znam języka elfickiego jest dużą przeszkodą?
- O to się nie martw. Języka elfickiego używają jedynie kapłani. Na co dzień nie posługujemy się nim.
- To mi spadł kamień z serca.
Lunar uśmiechnął się pod nosem. Rozumiał Keię doskonale. W końcu wiedział co przeżywała.
- Jak długo jedzie się do królestwa?
- Jakieś 2-3 dni drogi.
- Od czego to zależy?
- Czy pogoda będzie sprzyjać i czy nikt nas nie zaatakuje.
- Często się zdarzają ataki?
- Niezbyt często ale warto być ostrożnym.
- To prawda. Jak myślisz, poradzę sobie?
- Starszyzna będzie ci pomagać. Przynajmniej w tym okresie początkowym póki nie poznasz całej historii swojego rodu.
- Nie byłam zbyt dobra z historii. Szczególnie jeśli chodziło o więzy krwi. – lekko zarumieniła się. Lunar też zaczął się śmiać.
- Akurat historia twojego rodu nie jest taka skomplikowana jakby mogła się wydawać. Przynajmniej jest mniej skomplikowana od tych ludzkich.
- Oj to prawda. – przytaknęła Keia.
Dalsza podróż mijała w milczeniu. Jedynie co jakiś czas przed kolumną przebiegła łania bądź klępa. Z daleka było słychać wycie watahy wilków. Była daleko więc nie zagrażała nikomu. Przypomniała sobie tę podróż w sam środek lasu. Rozejrzała się nerwowo. Zobaczyła, że nie jest sama. To ją uspokoiło. Odetchnęła głęboko i spuściła głowę. Patrzyła w grzywę konia i jego spokojny ruch głową. Widać nie należał do tych nerwowych. Wpatrzona w ruch łba konia siedziała spokojna przez dłuższy czas. Ocknęła się w momencie, gdy wszyscy stanęli. Rozejrzała się a w jej oczach widać było zdezorientowanie. W końcu udało jej się zajrzeć przez ramię osób. Zobaczyła, że powodem zatrzymania kolumny była głęboka przełęcz.
- Lunar, czemu się zatrzymaliśmy? – zapytała.
- Przed nami jest głęboka przepaść. Jest za szeroka, żeby ją przeskoczyć. Wysłani zostali zwiadowcy aby sprawdzili, czy jest gdzieś bezpieczna kładka, którą będzie można przejść.
- Długo to zapewne potrwa.
- Może tak a może nie. Zależy jak daleko będzie kładka i czy w ogóle będzie kładka. Jak jej nie będzie to zmuszeni zostaniemy żeby zrobić. A to potrwa dość długo. Tak samo długo potrwa kładka będzie w bardzo dużej odległości.
- Rozumiem. A królestwo jest po drugiej stronie?
- Tak. Jak szliśmy w tę stronę kładka była. Zapewne załamała się pod śniegiem bądź była na tyle stara, że sama się złamała. Jak tylko przejdziemy na drugą stronę królestwo będzie niedaleko.
- W zależności jak daleko kładka będzie.
- Dokładnie.
Keia przecisnęła się między elfami. Widziała po drugiej stronie las. Nie był wprawdzie zielony ale i tak robił wrażenie. Ośnieżone drzewa, gdzieniegdzie drzewa iglaste. Takiego lasu Keia nie widziała nigdy. Był prześliczny.
- Keio, wrócili zwiadowcy. Na szczęście kładka jest niedaleko.
- To miło. Jedziemy.
Zbliżał się zachód słońca, gdy zbliżyli się do kładki. Na horyzoncie rumieniła się czerwona zorza.
- Rozbijamy tu obóz czy jak przejdziemy na drugą stronę? –zapytała nieśmiało Lunara.
- Myślę, że przed nocą zdążymy się przeprawić.
- Zdaję się na ciebie.
Rozpoczęło się przenoszenie. Na szczęście bagażu było niewiele. Jak się okazało, najgorzej było z końmi. Kładka nie była na tyle szeroka, aby konie mogły bezpiecznie przejść. Te elfy, które zdołały przeprawić się na drugą stronę znalazły drugą taką samą kładkę. Wtedy już konie mogły bezpiecznie przejść. Gdy już wszyscy się przeprawili, ściemniło się. Część elfów przyniosła chrust i rozpaliła ognisko. Keia dosiadła się do ogniska bo od kilku dni nie zmieniała ubrania i zmarzła. Reszta elfów w tym czasie rozbiła obóz. Czuła, że musi je zmienić jak najszybciej. Nie czuła się z tym komfortowo. Po chwili wstała i bez słowa poszła do swojego namiotu. Chciała jak najszybciej dotrzeć do królestwa. Położyła się na hamaku. Nie zapalała nawet lampki. Była zmęczona. Nie mogła mimo wszystko zasnąć. Przewracała się z boku na bok. Nie mogła wytrzymać sama ze sobą. Noc wydawała jej się wiecznością. Noc taka jakie były do tej pory w środku nocy. Nie słyszała niczyich rozmów, słyszała za to trzask płonącego ogniska i sowę, która odzywała się gdzieś w puszczy. Pierwszy raz miała wielką ochotę pójść sama w głąb tego ciemnego, zimnego i milczącego lasu. Lasu, który niedawno wydawał jej się przestrzenią tak straszliwą i przerażającą, że nie wyobrażała sobie życia jakiegokolwiek z nim. Teraz znajdując się po drugiej stronie tego lustra ciemności, odrażający stał się dla niej świat, w którym do tej pory żyła. Świat, który wspominała teraz tylko jako jeden wielki ból. Las stał się jej domem. Domem milczenia i tajemnic, które mają się przed nią odkryć gdy tylko zasiądzie na tronie. Tronie, który prawnie jej się należy. Czuła wewnętrznie, że coś woła ją żeby przeszła się po tym gościńcu domu. Usiadła na hamaku. Nie wiedziała, która była godzina. Czuła się tak jakby ktoś ją zahipnotyzował. Ogłuszona, śpiąca i lekko skołowana wstała i skierowała się ku wyjściu i ognisku. Wzięła po drodze koc i narzucając go na plecy, usiadła przy ognisku. Nieśmiało rozglądała się wokół siebie. Mimo, że księżyc był w nowiu, Keia świetnie dostrzegała w nocy wszystkie detale. Znalazła nawet puchacza, który od czasu do czasu odzywał się na drzewie. W końcu jej oczy spoczęły na ognikach ognia. Nagle poczuła na swoim ramieniu rękę. Odwróciła się i zobaczyła Lunara. Nie wiedziała jak długo siedziała tak wpatrując się w ogień.
- Już świta. Powoli pakujemy obozowisko i ruszamy w drogę. – oznajmił ściszonym głosem. Keia tylko przytaknęła głową i wstała w stronę swojego namiotu. Po chwili cały obóz był już spakowany.

* * *
Minęły 3 dni. Keia w oddali zobaczyła niewielką smużkę dymu. Dymu, który mógł wskazywać na jakąś osadę. W duchu miała nadzieję, że to nie będzie osada ludzka. Nie chciała mieć z nimi nic więcej wspólnego. Był ranek, więc na trawie znajdowały się jeszcze krople rosy, kiedy cały oddział dotarł do wrót osady.









Komentarz: powieść ta jest jeszcze nie skończona.. jeśli dopiszę ciąg dalszy to napewno umieszczę :) wiem też, że to spore jest ale myślę, że może coś z tego być :P i proszę o szczere opinie..
_________________
ANGELS ARE CALLING
FROM DIVINE LOST CRYSTAL REALMS
RIDING FROM HEAVEN
FOR THE MAGIC OF THE WIZARD'S DREAM
 
elviElViedor 
Motherfucker
Elvis



Wiek: 32
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 1753
Skąd: Solec
Wysłany: 2009-02-22, 21:21   

Nie chciało mi się czytać całego, ale:
1) błędy stylistyczne
2) może jakieś dłuższe zdania?
3) unikaj banału
4) pisz dalej ;)
 
Pharea 
pyta leśna


Wiek: 35
Dołączyła: 13 Lut 2009
Posty: 9
Skąd: tajemnica
Wysłany: 2009-02-22, 21:29   

ze stylistyką cały czas pracuję.. w porównaniu z tym co kiedyś miałam to jest różnica (w tym opowiadaniu to i tak jest tegoi mniej).. po drugie nie chce przynudzać długimi niekończącymi się zdania aczkolwiek przyznaje za dużo prostych zdań (nad tym też pracuje - nikt nie jest doskonały).. po trzecie banału dalej nie będzie niech sie tylko rozkręci (nie wiem dokąd dotarłeś ale w planach akcja będzie wartka :) )
_________________
ANGELS ARE CALLING
FROM DIVINE LOST CRYSTAL REALMS
RIDING FROM HEAVEN
FOR THE MAGIC OF THE WIZARD'S DREAM
 
elviElViedor 
Motherfucker
Elvis



Wiek: 32
Dołączył: 10 Gru 2007
Posty: 1753
Skąd: Solec
Wysłany: 2009-02-22, 21:31   

Dotarłem do pierwszego dialogu.
A banał na razie jest ;)

Nu, to trzymam za słowo :)
 
Pharea 
pyta leśna


Wiek: 35
Dołączyła: 13 Lut 2009
Posty: 9
Skąd: tajemnica
Wysłany: 2009-02-22, 21:40   

początek jest troche nudny ale się potem trochę rozkręca... planowo to ma być dość długie więc może powiewać banałem.. ale obiecuje że będzie akcja...
_________________
ANGELS ARE CALLING
FROM DIVINE LOST CRYSTAL REALMS
RIDING FROM HEAVEN
FOR THE MAGIC OF THE WIZARD'S DREAM
 
Arges 
kucojebca



Wiek: 35
Dołączył: 28 Lip 2007
Posty: 301
Skąd: Lublin
Wysłany: 2009-02-22, 22:14   

Cytat:
"Nagle zapiał kogut. Keia odwróciła się w stronę, gdzie piał kogut."


Właśnie takich kwiatków trzeba unikać i będzie wszystko ok :]
 
 
gducha 
jeżojebca



Dołączyła: 25 Lip 2008
Posty: 901
Skąd: inąd
Wysłany: 2009-02-22, 22:36   

wszystko ok ale błędy stylistyczne... rażą. ;) jestem przewrażliwiona na tym punkcie. po drugie... ta banalność właśnie. troszkę oklepana historia. zaginiona księżniczka sierotka, dzielny rycerz itd. no i styl, jakiś taki...mało interesujący. ;) ale pracuj ;)
_________________
"Milcz albo powiedz coś takiego co jest lepsze od milczenia."
 
 
Niegłupi Jaś 
Motherfucker



Dołączyła: 29 Mar 2006
Posty: 3678
Skąd: Moja Jaskinia
Wysłany: 2009-02-23, 00:10   

gducha napisał/a:
wszystko ok ale błędy stylistyczne... rażą. ;) jestem przewrażliwiona na tym punkcie. po drugie... ta banalność właśnie. troszkę oklepana historia. zaginiona księżniczka sierotka, dzielny rycerz itd. no i styl, jakiś taki...mało interesujący. ;) ale pracuj ;)



A mnie razi nie używanie wielkich liter, zwłaszcza po kropce. Jestem przewrażliwiony na tym punkcie :P ;)

Jeśli zaś chodzi o opowiadanie, to dotarłem do czwartego... zdania. Dziękuję, postoję :P

But keep writing babe :)
_________________
"How could this go so very wrong
that I must depend on darkness
would anyone follow me further down
How could this go so very far
that I need someone to say
what is wrong
not with the world but me..."
 
gducha 
jeżojebca



Dołączyła: 25 Lip 2008
Posty: 901
Skąd: inąd
Wysłany: 2009-02-23, 00:30   

Wybacz Janie. Już nie będę popełniać tego rażącego błędu. :P ;)

Ha, jestem twardsza. Przeczytałam aż trzy akapity. :D ;)
_________________
"Milcz albo powiedz coś takiego co jest lepsze od milczenia."
 
 
Pharea 
pyta leśna


Wiek: 35
Dołączyła: 13 Lut 2009
Posty: 9
Skąd: tajemnica
Wysłany: 2009-02-23, 06:21   

Przepraszam bardzo ale jak komuś innemu pisałam: akcja się rozwinie. Ale chyba lepiej wykasuje wszystko bo to męczące wszystko tłmaczyć od nowa każdemu :/
_________________
ANGELS ARE CALLING
FROM DIVINE LOST CRYSTAL REALMS
RIDING FROM HEAVEN
FOR THE MAGIC OF THE WIZARD'S DREAM
 
tomash 
Motherfucker



Dołączył: 05 Lis 2006
Posty: 2671
Wysłany: 2009-02-23, 11:51   

W zasadzie w fantasy ciężko wymyślić coś oryginalnego: wszystkie te księżniczki, miecze, przeznaczenia i smoki się już zwyczajnie przejadły ;) Trzeba szukać i dodawać coś od siebie, coś oryginalnego, świeżego. I pracować nad językiem dlatego jak mawia Dukaj - Pisz dużo, czytaj jeszcze więcej (i niekoniecznie tylko fantastykę)
_________________
Last.fm
 
 
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  


Wolne domeny internetowe | Szkolny mundurek - ankieta |

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Template FIBlack modified by Falcone